W niedzielę postanowiliśmy wybrać się „ciuchcią” do Unieścia.
Ruszyliśmy. Podróż trwała dłużej niż zakładał to rozkład jazdy, bo na drogach korki, korki, korki. W Unieściu przeszliśmy na plażę i w miejsce zwane starą wioską rybacką.
Wracaliśmy do „Ireny” pieszo, busem albo ciuchcią -zgodnie z zachowanymi siłami.
Piechurom udało się dotrzeć na obiad.